przegladidei przegladidei
546
BLOG

O rozpierniczaniu pieniędzy nie tylko bezczelnym...

przegladidei przegladidei Polityka Obserwuj notkę 4

 

...ale i bezsensownym w edukacji

 

Kilka tekstów poświęciliśmy temu co nazywamy rozpierniczaniem pieniędzy (por. [1], [2], [3], [4]). Dotyczyły one kolejno wydatków budżetu, ZUSu, zagrożeń dających się dostrzec z perspektywy Szkoły Austriackiej oraz partii politycznych. Przyszedł czas, by zająć się naszymi ulubieńcami, czyli edukacją niższą i wyższą. Paranoja jaka ma tu miejsce, jest nie mniejsza niż w innych przypadkach. Tylko, że poza jej bezczelnością ogarnia nas jeszcze całkowite poczucie bezsensu. Najpierw zajmijmy się szkolnictwem niższym.

Na tzw. edukacje wydaje się w Polsce rocznie ponad 58,8 mld zł. W przeliczeniu na jednego pracującego (pracuje około 15 mln) obywatela jest to 3920 zł. Likwidując, bądź redukując urzędy odpowiedzialne za edukację, wydatki te można by zmniejszyć. To jednak zostawmy w tej chwili. Ważniejsze jest to, że nasz mały research pozwolił ustalić, że czesne w prywatnych szkołach zaczyna się od 300 zł. Biorąc pod uwagę, że w niektórych placówkach płaci się tylko za 10 miesięcy, a nie za 12, wychodzi znacznie taniej. Jawną niesprawiedliwością na jaką się tu natykamy jest fakt, że rodzice, którzy wysyłają swoje pociechy do szkół prywatnych, w podatkach płacą również za dzieci innych.

Rozważmy teraz następujące rozwiązanie. Prywatyzujemy wszystkie państwowe szkoły, zostawiając pieniądze potrzebne na ich utrzymanie w kieszeniach podatników. Jakie korzyści z tego płyną? Po pierwsze, usunięta zostaje owa niesprawiedliwość i osoby nieposiadające dzieci w wieku szkolnym (jeszcze, bądź już) mają te pieniądze do dyspozycji. Zakładając nawet, że średnio wydamy na szkoły 500zł miesięcznie (część osób pośle swoje dzieci do droższych szkół), to wydamy na to jedynie (uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i liceów jest łącznie trochę ponad 4,8 mln) trochę ponad 2,4 mld zł miesięcznie. Nawet jeżeli za szkołę trzeba będzie płacić przez 12 miesięcy daje to… 28,8 mld zł.

Mamy tu przykład bezpardonowego rozpierniczania pieniędzy. Dokładnie 30 mld zł. Zanim przejdziemy do dodatkowych korzyści płynących z takiego rozwiązania, najpierw zajmijmy się pewnym niepokojem, który może się pojawić u niektórych czytelników. Niepokój ten związany jest z ich osobistymi wydatkami na dzieci. W ciągu 12 lat nauki (6 lat podstawówki + 3 lata gimnazjum + 3 lata liceum) ponieśli by oni koszt – przy założeniu 500 zł miesięcznie i płacenia za 12 miesięcy, a może być mniej - w wysokości mniej więcej 72tys. zł. Niby dużo, ale proszę spojrzeć na to w następujący sposób - od momentu urodzenia dziecka do momentu pójścia do szkoły, jeden rodzic może odłożyć (ponieważ z jego podatków nie jest już odprowadzane owe 3920 zł rocznie) 27,4tys. zł. W ciągu owych siedmiu lat i sześciu lat podstawówki 50tys. Sama zaś podstawówka (i to przy ciągłym założeniu, że będzie to 500 zł przez 12 miesięcy) będzie kosztować 36tys. Przez okres 19 lat (od urodzenia do zakończenia liceum) odłożą natomiast Państwo 74,4tys. zł… a szkoła będzie kosztować 72tys. Ale to tylko w przypadku samotnych matek i ojców. Jeżeli mamy do czynienia z dwójką rodziców w tym okresie odłożone oszczędności będą rzecz jasna dwukrotnie wyższe. Jeżeli zaś znajdą Państwo szkoły, które czesne będą miały w wysokości 300zł miesięcznie i będą je pobierać przez 10 miesięcy rocznie, to koszt edukacji pociech wyniesie 36tys… przez 12 lat. Wyliczenia te nie objęły, rzecz jasna, tego, że niektóre dzieci otrzymają stypendia i nie będzie trzeba za nie płacić oraz tego, że konkurencja między szkołami wymuszać będzie zarówno obniżanie kosztów, jak i podnoszenie poziomu.

Nie chcemy być niegrzeczni, ale ktoś nas rąbie na kasę. A teraz dodatkowe korzyści. Po pierwsze, indywidualne. Państwa dzieci kończą szkołę – Państwo przestajecie płacić, pieniądze zostają w kieszeni. Nie macie Państwo dzieci? Przy takich oszczędnościach nie musicie martwić się o emeryturę. Macie Państwo? I tak macie więcej pieniędzy niż w tej chwili, a do tego macie wykształcone dzieci. Po drugie, korzyści dla gospodarki. Mamy dodatkowe 30mld zł w obiegu co roku. Co to oznacza? Obie dobre dla gospodarki rzeczy – zwiększone inwestycje i zwiększoną konsumpcję. Obie oznaczają szybszy wzrost gospodarczy oraz więcej miejsc pracy. Nie dość, że oszczędzają Państwo na (a i tak zapewne będzie lepsza jakościowo) edukacji, to jeszcze nie musicie się Państwo tak bardzo zamartwiać, czy dzieci znajdą pracę po szkołach.

Z problemem pracy nieodzownie związany jest problem szkół wyższych. Na te z budżetu przeznaczmy rocznie 17,3mld zł. W przeliczeniu na jednego pracującego obywatela 1150zł rocznie. Z czesnym na studiach bywa różnie w zależności od renomy uczelni oraz kierunku. Prawo, czy stomatologia mogą wynosić nawet od 7tys. do 12tys. za semestr. Oczywiście są również kierunki i studia, które kosztują 1tys. zł za semestr (i chyba należą one do większości). Nim jednak ze złością krzykniemy, że prywatyzacja uczelni zaprowadzi nas do ograniczenia przyjęć na nią, zastanówmy się dwa razy. Ile jest w stanie zaoszczędzić rodzić, który chce posłać swoje dziecko na jakąś uczelnie i za to zapłacić? Zakładając, że zostawimy mu owe 1150 zł rocznie, to od momentu urodzenia do ukończenia liceum zaoszczędzi 21 850 zł. Tylko z pieniędzy, które i tak normalnie szły na uczelnie. Zakładając, że wybrał wcześniej szkoły o modelu 300 zł. przez 10 miesięcy ma dodatkowo odłożone 38,4tys. w sumie daje to 60 250 zł. Pozwala to na posłanie dziecka na studia gdzie opłata semestralna wynosi 6tys. Taka suma pozwala na posłanie dziecka na większość kierunków, na większości studiów… UPS! Zapomnieliśmy o jeszcze jednym. Również przez pięcioletni okres studiów, pieniądze, które normalnie wydajecie Państwo na edukację wszystkich szczebli zostają w Państwa kieszeni, a jest to suma… 19600 za szkoły niższe i 5750 za szkoły wyższe W sumie z już odłożonymi pieniędzmi w wariancie droższym mamy ponad 47tys. a w tańszym (300 przez 10 miesięcy przez 12 lat) 85,6tys. Na najdroższe prawo w kraju już nas stać.

I znów nie uwzględniliśmy kilku rzeczy. Po pierwsze, nie wykluczone, że uda się odłożyć więcej. Zastrzyk gotówki, który popłynie do gospodarki ze względu na jej pozostawienie w kieszeniach obywateli rozkręci wzrost gospodarczy i zwiększy ogólny dobrobyt. Po drugie, w okresie studiów wiele osób już pracuje mogąc pomóc swoim rodzicom w finansowaniu ich uczelni. Po trzecie, najzdolniejsi mogą otrzymać stypendia, które zupełnie (lub prawie zupełnie) zlikwidują koszty. Dziecko nie chce iść na studia, bo ma świetny pomysł na biznes? Mają Państwo gotówkę by mu pomóc.

I znów nie chcemy ale musimy być lekko nieuprzejmi. Państwowy system edukacji w jego polskiej mutacji rąbie nas jak może. Najbardziej dostaje się biednym. Bo być może, któryś
z naszych szanownych czytelników w tej chwili myśli (bądź sam jest taką osobą) o ludziach, którzy musieli zacząć pracować wcześniej i nie mogli iść na studia, bo musieli pomóc rodzinie. Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko… idąc do pracy, państwo od razu potrąciło Ci z pensji, czy dochodu składki na uniwersytetu i szkoły. Twoja sytuacja jest więc nie tylko trudna, ale i absurdalna. Nie będąc w stanie z powodów finansowych studiować, sam(a) zacząłeś/-ęłaś fundować studia innym.

W proponowanym przez nas rozwiązaniu być może dalej wiele osób nie mogłoby z powodów finansowych pójść na studia. Tyle, że idąc do pracy zarabialiby lepiej i nie fundowali studiów innym. Jeżeli chcemy uczciwości i sprawiedliwości w polskiej gospodarce, musimy pozwolić ludziom decydować o tym, na jaki cel kierowane są ich pieniądze. Nawet w takich sprawach jak edukacja. Bo jak pokazuje praktyka, pieniądze te są wtedy pożytkowane wydajniej. Jeżeli więc chcemy nie tylko uczciwości i sprawiedliwości, ale jeszcze dobrobytu, musimy sami zarządzać naszymi pieniędzmi, nikt bowiem nie zrobi tego lepiej od nas.

Uwagi końcowe. W powyższych wyliczeniach nie uwzględniono faktu, że część pieniędzy kierowanych na potrzeby szkolnictw niższego i wyższego pochodzi z VATu. Oczywiście nasze pensje nie wzrosną o 5000 rocznie, ale jeżeli VAT zmaleje o to, co jest odprowadzane na szkolnictwa, to dokładnie tyle powinno pozostać w naszych kieszeniach.

Zdajemy sobie również sprawę z tego, że większa ilość pieniędzy w portfelach nie oznacza, że ludzie będą racjonalnie odkładali na edukację swoich dzieci. Szkopuł polega jednak na tym, że teraz też nie odkładają, ponieważ odebrano im tę możliwość. Lepiej więc dać szansę i pozwolić dysponować środkami samym zainteresowanym, a nie prowadzić ich za rękę i to z marnym skutkiem. Poza tym mając więcej pieniędzy być może, w ogóle nie będą musieli odkładać…

[1] przegladidei.salon24.pl/492181,nasze-refleksje-nad-rozpierniczaniem-pieniedzy-przez-iii-rp

[2] przegladidei.salon24.pl/494211,jeszcze-kilka-slow-o-rozpierniczaniu-pieniedzy-przez-zus

[3] przegladidei.salon24.pl/496042,hayek-przeciwko-bezczelnej-kradziezy-i-rozpierniczaniu-pieniedzy

[4] przegladidei.salon24.pl/507560,o-rozpierniczaniu-pieniedzy-przez-partie-polityczne

 

Balthasar Colbert

&

Nikanor

 

 

Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka