przegladidei przegladidei
1200
BLOG

Nasze refleksje nad rozpierniczaniem pieniędzy przez III RP

przegladidei przegladidei Polityka Obserwuj notkę 17

 

Fundacja Republikańska opublikowała w swoim czasie mapę wydatków państwa III RP (por. [1]). Sami zachodzimy w głowę dlaczego nie napisaliśmy o tym wcześniej. Czas nadrobić to przeoczenie. Skupmy się najpierw na najzabawniejszych elementach tej mapy. Niby każdy może przeczytać ją sam, ale postanowiliśmy uzupełnić ją o kilka znaczących informacji, zaczerpniętych z innych źródeł. Znów piszemy dłuższy tekst, by urzędnicy znani ze swej pracowitości nie dotrwali do końca.

Samo utrzymanie ZUS kosztuje nas rocznie nieco ponad 4000 mln złotych, a więc ponad cztery miliardy. Jest to tylko koszt utrzymania ZUS, czyli wypłacenia pensji, pensji trzynastych, premii, nagród, opłacenia służbowych samochodów… no i w końcu utrzymania budynków. Biorąc pod uwagę, że ZUS zatrudnia ponad 46 000 osób (to nie żart – proszę spojrzeć tu [2]) średnia pensja pracownika tej zaszczytnej i niezbędnej w Polsce instytucji wynosi sporo ponad 86 000 złotych rocznie. Ok nie policzyliśmy kosztów utrzymania budynków. Myślicie państwo, że ZUS wydaje sporo pieniędzy przeznaczonych na jego utrzymanie, na swoje skromne siedziby? Chyba bardzo dużo, skoro sekretarz stanu Julia Pitera (odpowiedź datowana jest na 2007 rok)  w kancelarii premiera Donalda Tuska przyznaje, że średnie wynagrodzenie w ZUS wynosi prawie 2200 zł. natomiast średnie wynagrodzenie na stanowisku dyrektora wynosi blisko 8800 zł. (por. [2]). Tak jak roczny dochód dyrektora (ponad 105 000 zł.) jeszcze jakoś wygląda na tle wcześniejszych danych, tak pensja szeregowego pracownika ZUS (rocznie trochę ponad 26 000 zł.) wygląda dość śmiesznie.

Możliwe są trzy wyjaśnienia. Pierwsze, że od 2007 roku do momentu opublikowania mapy wydatków pensje w ZUSie bardzo wzrosły. Drugie, że koszt utrzymania budynków jest niebotyczny. No i trzecie, że nie uwzględniliśmy pensji trzynastych, nagród, premii, refundacji wakacji dla dzieci i dziadków, wczasów pod gruszą, służbowych samochodów, darmowych, lub półdarmowych stołówek itp. Nie wiemy jak państwa, ale nas najbardziej przekonuje trzecia możliwość.

Pytanie ile z tego skapuje szeregowemu pracownikowi. Jeżeli jacyś szeregowi pracownicy ZUSu nas czytają, niech podzielą się z nami wiedzą na ten temat.

Przestańmy się pastwić nad biednym (bardzo biednym) ZUSem, i skupmy się na innych jego utrzymankach. Niech na pierwszy ogień pójdą resortówki. Ile emerytowanych zgredów resortowych jest na utrzymaniu państwa – nie wiemy. Mając jednak mapę możemy swobodnie podać sumę ich uposażeń (chodzi o prokuratorów i sędziów w stanie spoczynku, policję, wojsko, służbę więzienną itd.), i jest to ponad 14 mld złotych. Czyli 3,5 razy więcej niż na utrzymanie ZUS. Ufff. Odetchnęliśmy z ulgą, komuś się żyje lepiej niż biednym dzieciom ZUSu. I chyba naprawdę dobrze się im żyje ponieważ na całe bezpieczeństwo i wymiar sprawiedliwości wydaje się 26 mld zł. A trzeba jeszcze utrzymać budynki, kupić benzynę do samochodów, utrzymać poligony itp. Emerytom żyje się jak w raju. Przynajmniej niektórym – tym resortowym.

Bo ze zwykłymi jest trochę inaczej. Na emerytury ludzi spoza resortów przeznacza się trochę ponad 106 mld złotych rocznie. Ilu mamy emerytów? Tych mamy w Polsce blisko 7,5 mln (por. [3]). Co daje średnią emeryturę w wysokości 14133 zł rocznie. Czyli niecałe 1200 zł miesięcznie.

A co z istotnymi, z punktu widzenia racji stanu, wydatkami? Ile pieniędzy idzie na wojsko, czyli obronę narodową? Trochę ponad 20 mld zł. W tym np. 112 mln zł na Służbę Wywiadu Wojskowego. Dla porównania szkolenia dla bezrobotnych kosztują nas rocznie 134 mln zł. Wśród instytucji politycznych na samą tylko kancelarię premiera idzie 170 mln zł. Wiadomo, że kancelaria premiera pełni ważniejszą funkcję niźli Służby Wywiadu Wojskowego. Dodajmy jeszcze do tego, że utrzymanie NFZ kosztuje 750 mln zł rocznie (biorąc pod uwagę, że w połowie 2009 roku NFZ zatrudniał 4854 osoby – (por. [4]) – średnia pensja wynosi ponad 154 000 zł rocznie… rzecz jasna nie uwzględniliśmy kosztów związanych z utrzymaniem budynków). Zabawne? Naszym zdaniem nie bardzo w porównaniu z faktem, że zasiłki dla bezrobotnych kosztują nas ponad 3000 mln zł, a wiec 3 mld. Na szczęście tylko 16% bezrobotnych pobiera zasiłek (por. [5]). Te dane są co prawda z ubiegłego roku, ale nie sądzimy by odsetek osób zwiększył się dramatycznie. W Polsce mamy podobno 14,2% bezrobotnych. Według danych GUS w naszym nieszczęśliwym kraju mieszka 38 mln ludzi. Odliczmy jakieś 2 mln, które wyemigrowało. Zostaje 36 mln. Bezrobotnych mamy zatem ponad 5 mln. Zasiłki zatem pobiera blisko 820 000 osób. Co daje zatem ponad 3600 zł rocznie zasiłku, więc 300 zł miesięcznie. Dobrze, że chociaż ta grupa ludzi nie dostaje dużych pieniędzy za „nicnierobienie” (patrz - p.s.). No chyba, że jest obrotna, wtedy bowiem może liczyć na dodatkowe pieniądze, m.in. na szkolenia (134 mln), świadczenia przedemerytalne (ponad 1600 mln zł), stypendia (845 mln zł)… Co do ostatniego, to mówiąc slangiem młodzieżowym WTF? Czym są stypendia dla bezrobotnych? I dlaczego, aż tyle? Stypendia dla wybitnych młodych naukowców to raptem 7 mln zł. Biorąc pod uwagę, że niektóre badania są naprawdę drogie (np. w dziedzinie chemii  i biologii) to śmiesznie mało. Wiadomo, że badania finansowane są z innych źródeł ale nawet bary mleczne dostają więcej, bo 20 mln.

Może przestaniemy się już pastwić nad naszym nieszczęśliwym budżetem naszego nieszczęśliwego państwa. Jakaś ogólna refleksja? Chyba nic nowego… Pieniądze są marnotrawione. I to duże pieniądze. Należy pamiętać o tym, że państwo nie produkuje żadnych dóbr, żadnego majątku. Swój dochód czerpie z podatków, więc te wszystkie pieniądze są wyprodukowane przez całe społeczeństwo. No prawie całe, bo jest jeszcze sektor publiczny, który jest z nich utrzymywany. Wszyscy złoszczą się na bezrobotnych, którzy otrzymują pieniądze za nic oraz na urzędników, którzy otrzymują pieniądze za działalność zgoła szkodliwą.

Mało kto pamięta, że grupa beneficjentów tego chorego systemu jest znacznie większa. Należy wymienić tutaj wojsko, policję, znaczną część lekarzy i pielęgniarek, większość nauczycieli i niemalże wszystkich naukowców. Utrzymywani są również niektórzy dziennikarze i artyści, no i rzecz jasna politycy. Patrząc na mapę wydatków należałoby przyznać im wszystkim dodatek do pensji, ze względu na niepełnosprawność (umysłową), który w skali budżetu wynosi rocznie ponad 2,7 mld zł.

Nie to nas wkurza najbardziej. Nie rozpierniczanie pieniędzy przez ludzi, którzy nigdy nie mieli własnej firmy, nigdy nie sprawdzali się w sektorze prywatnym nawet na etacie. Najbardziej wkurza nas bierność wszystkich tych ludzi, którzy wypracowują dobrobyt naszego państwa. W Polsce jest ponad 1,8 mln firm (por. [6]). To one wraz z ludźmi, którzy nie mając firm działają w sektorze prywatnym wypracowują te wszystkie pieniądze. Tak te, które idą na utrzymanie urzędników ZUSu i NFZu, te które służą jako dotacje dla barów mlecznych. Ci ludzie właśnie fundują stypendia dla bezrobotnych oraz sowite emerytury dla resortowych.

Nie to nas wkurza, że pieniądze są rozpierniczane. Wkurza nas to, że ludzie, którzy te pieniądze wypracowali (najczęściej na przekór państwu), potrafią jedynie kląć władze i na spotkaniach rodzinnych cieszyć się z tego, że wszyscy nie lubią polityków.

Panie i Panowie, tych polityków nie zesłali nam Marsjanie. Sami zdecydowaliśmy się nie patrzeć im na ręce. Sami podjęliśmy decyzję, by głosować na ludzi, którzy nie spełniają minimalnych wymagań by nazwać ich wiarygodnymi. To nasza wina. Dopóki nie zrozumiemy, że władza nie może swobodnie robić tego co jej się podoba, dopóki nie zrozumiemy, że dobrobyt państwa bierze się z pracy, pomysłowości i inwestycji, ci na górze będą robić wszystko… poza tym co jest naprawdę potrzebne.

Jeżeli jakiś urzędnik doczytał do tego miejsca, mamy też dwa słowa dla niego. Zastanów się nasz drogi, co masz z całej tej grabieży i marnowania pieniędzy? Pensję? Wybacz, ale faktyczna wysokość pensji szeregowych urzędników jest dość zabawna. Stabilną pracę? Jeżeli tendencja się utrzyma, niedługo zabraknie pieniędzy na Twoją pensję i Cię zwolnią. Pełen pakiet socjalny? Zastanów się, czy przypadkiem nie płaciłeś już łapówek lekarzom. Nota bene Twoim kolegom z pracy. Macie wszak jednego pracodawcę.

Całą śmietankę z tej grabieży zbiera góra, choć i dla niej już ledwo starcza. Ci z góry rzucą się sobie do gardeł, gdy zabraknie pieniędzy. Do pracy bowiem żadnej się nie nadają. Poza tą garstką ostatnich sprawiedliwych, którzy faktycznie wierzą w etos elity państwowej. Ci najczęściej mają dość dobre przygotowanie i doświadczenie wyniesione z sektora prywatnego.

I już na sam koniec, by nie przedłużać, kto miał przeczytać i dojść aż do tego akapitu, czyta właśnie te słowa, a ci, którzy odpadli wcześniej, nie pomogą nam uchronić sektora prywatnego przed rozgrabieniem, a publicznego przed totalnym zgłupieniem i bankructwem. Powtarzamy z całą siłą - jeżeli nie zaczniemy wymagać od wszystkich pracowników państwa od urzędników, przez nauczycieli wszystkich szczebli, do polityków, by wzięli się porządnie za swoją robotę i nie przeszkadzali nam w naszej, to utracimy wszystko, co mamy.

Ostatecznie są oni naszymi pracownikami, wypłacamy im przecież pensję. A pracownicy, którzy się nie sprawdzają muszą odejść.

 

[1]www.mapawydatkow.pl/wp-content/plugins/downloads-manager/upload/MWP.pdf 

[2]www.podatki.biz/artykuly/24_3764.htm

[3]www.money.pl/emerytury/wiadomosci/artykul/nowe;dane;o;liczbie;emerytow;w;polsce,241,0,903409.html

[4]www.rynekzdrowia.pl/Prawo/Czy-moze-byc-mniej-urzednikow-NFZ,9752,2.html

[5]www.tvn24.pl/biznes-gospodarka,6/tylko-co-szosty-bezrobotny-pobiera-zasilek,195911.html

[6]wyborcza.biz/Firma/1,101618,9379133,Ile_w_Polsce_mamy_firm_.html

 

Balthasar Colbert

&

Nikanor

 

P.S. (13.03.2013)

Jak trafnie w komentarzu zauważył Pan Antoni źle obliczyliśmy liczbę bezrobotnych. Procent bezrobotnych bowiem liczyliśmy od całości społeczeństwa, a nie tylko od "osób w wieku produkcyjnym". Właściwe dane powinny wyglądać w następujący sposób: w Polsce jest ok 2,2 mln bezrobotnych. Zasiłki pobiera 16%, czyli trochę ponad 350000. Ponieważ kwota przeznaczana na zasiłki wynosi 3 mld zł, na jednego bezrobotnego przypada ponad 8500 zł rocznie, co daje troszkę ponad 700 zł miesięcznie. Cofamy zatem opinię, że ta grupa ludzi otrzymuje małe pieniądze za "nicnierobienie". Taka bowiem suma, jest już całkiem sporą pensją, biorąc pod uwagę nakład pracy, jaki trzeba włożyć, by ją uzyskać.

Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka